niedziela, 26 lipca 2015

Rozdział VI

Kończę gotować obiad, kiedy mama wchodzi do mieszkania. Uśmiecham się na samą świadomość, że pierwszy raz od dłuższego czasu zjemy wspólnie jakikolwiek posiłek. Obie jesteśmy zalatane, ja studia, nauka a mama praca. Tak naprawdę mama zawsze miała czas, zazwyczaj to ona gotowała nam posiłki. Ale od niedawna coś się zmieniło. Ona się zmieniła. A dzisiaj mam możliwość dowiedzenia się dlaczego. 
- Hej mamuś. Ciężki dzień? - Pytam, kiedy siada na kanapie bez cienia uśmiechu.
- Troszeczkę. - Sili się na uśmiech. - Co dzisiaj nam ugotowałaś? - Wychyla się za moje ramię aby dostrzec moją potrawę. - Strip Steak? Kochanie, od kiedy umiesz przyrządzać takie cuda? 
- Od jakiś dwóch, trzech miesięcy, bo ty mamuś pracujesz. - Spoglądam na mamę. Może i owszem zaczęcie rozmowy w ten sposób nie jest dobrym pomysłem, ale ja muszę się dowiedzieć o co chodzi.
- Pracuję, abyś ty miała pieniądze na studia, swoje ciuszki. A teraz robisz mi wyrzuty? - Nie tak sobie to planowałam. Podejście drugie.
- Mamuś spokojnie. Nie robię ci wyrzutów. A jeśli tak to odebrałaś to naprawdę przepraszam. Nie to było moim celem. 
-Masz rację, nie powinnam była tak naskakiwać. To w takim razie co było twoim celem?
- Może najpierw zjemy i wtedy porozmawiamy. - Próbuję się lekko uśmiechnąć. 
- Dobrze. 

Mama kieruję się w stronę szafek, wyciąga talerze, sztućce i nakrywa nimi stół. A ja nakładam posiłek na talerze. Jemy w milczeniu. Sprzątamy w milczeniu. Każda z nas jest pogrążona w myślach. W końcu siadamy na kanapie gotowe do rozmowy.
- Mamo..
- Bethinko.. 
- Co się dzieje? 
- Co ma się dziać?
- Od dobrych trzech miesiącach żyjesz w innym świecie. Chodzisz cała zestresowana, jak robię obiady ledwo co ruszasz z talerza, a dopiero dzisiaj zauważyłaś, że potrafię gotować. Coś jest nie tak. A ja pragnę ci pomóc. 
- Beth ja pracuję. Jestem prezesem i czasami są takie momenty w firmie, gdzie wszystko zaczyna się walić a ja muszę to trzymać by do końca się nie zawaliło. Chodzę ze stresowana, bo nie wiem jak temu podołać. Jestem nieobecna, ponieważ cały czas o tym myślę. Ale kochanie, pomagasz mi cały czas. Zajmujesz się domem, gotujesz, jesteś przy mnie. Naprawdę to cenię. I nie wiesz jak bardzo się cieszę i jestem dumna z takiej córki jak ty. - Uśmiecha się. Szczerze. 
- Mamo na pewno chodzi o to? Już wcześniej miałaś problemu w firmie, ale nigdy nie zachowywałaś się tak jak teraz. 
- Beth, jak mowie, że tylko o to, to znaczy, że o to. Nie drąż tematu i nie szukaj dziury w całym. Dobrze?
-Zrozumiałam. Ale jeśli byś czegokolwiek potrzebowała to pamiętaj, że jestem i zawsze będę przy tobie.
- Wiem córciu, wiem. 

***

Budzę się z dziwnym uczuciem. Spodziewam się, że będzie wszystko bolało. Jednak nie czuję bólu, właściwie jest mi dobrze. Mrugam powiekami, by rozproszyć mgłę, która zasnuła mi oczy i wtedy wyłania się obraz w postaci mojej przyjaciółki Amy. 
- Boże, Beth! Obudziłaś się! - Na twarzy pojawia się uśmiech a zaraz po nim łzy, które ciekną jej po policzku. - Panie doktorze! Obudziła się. - Zaraz jak wykrzykuję te słowa w sali pojawia się pan doktor. Mmm, i to niczego sobie doktorek.
- Obudziła się pani. Niezmiernie mnie to cieszy. - Ujawnia swoje bialusieńkie ząbki. Gdybym mogła to jestem pewna, że wpadłabym mu w ramiona. - Czy pamięta pani co się stało miesiąc temu?
- Miesiąc temu? Zapewne byłam w pracy. A czemu pan pyta o to co było miesiąc temu?
- Miesiąc temu została pani postrzelona.
- Postrzelona? Miesiąc?!
- Była pani w śpiączce. - O matko! Nie rozumiem.
- Aż tyle? Jak to możliwe?
- Postrzał trafił w wątrobę. Chcieliśmy jak najszybciej wyjąć kulę, ale niestety pojawiły się komplikacje. Musieliśmy przeprowadzić operację. Tak naprawdę powinna pani się obudzić jakieś 3 tygodnie temu, ale pan - doktor zaglądnął do swoich papierów - pan Rosenberg, błagał wręcz abyś mogła spać jak najdłużej. Nie chciał aby cię bolało cokolwiek po przebudzeniu.
- Pan Rosenberg? Noah Rosenberg? - Lekarz ponownie spogląda na swoje zapiski.
- Tak, dokładnie.
- Dlaczego go posłuchaliście? Z tego co się orientuję tylko rodzina może po prosić o taką przysługę.
- Ależ Pani Bethino, pan Rosenberg jest pani kuzynem. - Co takiego?! To chyba jakiś żart.
- Kuzynem? 
- Tak. - Uśmiecha się, nie świadomy tego jak został oszukany. Chyba mam sobie do pogadania z moim kochanym kuzynkiem. - Za chwile przyjdę i zrobimy dodatkowe badania.
- Dlaczego pozwoliłaś Noah'owi podać się za mojego kuzyna? 
- Posłuchaj. Chciał ci darować jakiegokolwiek bólu, chciał dobrze. Dlaczego miałabym mu w tym przeszkodzić? 
- Nie wiem.  Nie ważne, później sobie z nim porozmawiam. Gdzie on jest w ogóle? 
- Nie widziałam go. Był tu tylko raz. Wtedy kiedy cię przywieziono był przez całą noc kiedy cię operowali, poprosił o tą śpiączkę dla ciebie i wyszedł. Więcej się nie pojawił. - Zabolało. Zostałam postrzelona pod jego domem, a on nawet mnie nie odwiedził? Myślałam, że nie wiem. Chodź trochę się dla niego liczę. Jako koleżanka. Myliłam się. Ale po co w takim razie prosił o to bym przespała cały miesiąc? Och. Nie chce teraz o tym myśleć. Powracam do postrzału. 
- Zostałam postrzelona. Złapaliście tego kogoś? 
- Tak. Są w tymczasowym areszcie i czekają na rozprawę. 
- Pytaliście ich co wiedzą ze śmiercią mojej mamy?
- Dlaczego mieliby cokolwiek wiedzieć o jej śmierci? 
- Jak to dlaczego? Przecież przez to zostałam postrzelona..
- Beth, zostałaś postrzelona, ponieważ znalazłaś się w złym miejscu o złej porze. Kiedy wyszłaś z domu Noah'a obok trzech chłopaków było w trakcie obrabowywania sklepu, myśleli że ich widzisz i chcieli pozbyć się świadka. 
- Co? Nie. To na pewno nie tak.
- Beth, ja wiem, że jest ciężko. Zdaję sobie z tego sprawę. Ale musisz odpuść. To cię niszczy.
- Właśnie chodzi o  to, że ty nie wiesz. Nie rozumiesz. Wychowałaś się w idealnej rodzinie. Z ojcem, matką, rodzeństwem. Życie jak w bajce. Ja takiego nie doświadczyłam. Więc nie mów mi, że muszę odpuścić coś o czym ty nie masz pojęcia.
- No tak. Bo to zawsze ty jesteś ta poszkodowana. Jak zmienisz swoje nastawienie to daj znać. Cześć.- Zabiera swoje rzeczy i wychodzi. A ja głośno wypuszczam powietrze. Czemu ja taka jestem, co? Nigdy nie potrafię trzymać języka za zębami. Wtedy kiedy najbardziej potrzebuję przyjaciółki to ją odpycham. Gratuluję Beth, możesz być z siebie dumna. Mama zawsze tak do mnie mówiła, kiedy coś przeskrobałam. Uśmiecham się lekko.
- Co się tak uśmiechasz? - Słyszę znajomy głos.
- Evan!! - Krzyczę i moją twarz rozjaśnia szeroki uśmiech. - Chodź tu do mnie! Matko, jak ja się za tobą stęskniłam. - Evan podchodzi bliżej i siada na skraju łóżka.
- Ależ z Ciebie śpiąca królewna. - Gdy wypowiada te słowa od razu przypomina mi się to co zrobił Noah i czego nie zrobił. Kazał mnie trzymać w śpiączce i nie odwiedzał. Czuję ukłucie w klatce piersiowej. Jednak staram się je ignorować.
- Nie spałabym tak długo gdyby nie Noah.
- Bethino..
- Nie Bethinuj mi tu. Jakim prawem on miał władzę nade mną? Powiedział lekarzowi, żeby mnie utrzymał w śpiączce i tak się stało. Kim on jest, żeby decydować o moim życiu. co?
- Bath, ale on chciał dobrze. Nie możesz odpuścić i po prostu mu podziękować? On to zrobił dla twego dobra. Byś nie cierpiała.
- Och, jaki on miłosierny. I co teraz powinnam mu stopy całować?
- Dlaczego nie możesz to po protu przyjąć? To nic strasznego.
- Nie, ale zaraz po tym jak po prosił abym nie cierpiała to już więcej nie przyszedł i miał mnie głęboko w poważaniu. - Wypowiadam te słowa prawie szeptem.
- I to cię boli. Noah jest zapracowanym człowiekiem i mógł nie mieć czasu.
- Nie mieć nawet pięć minut na to by zobaczyć jak się czuję? - Evan otwiera usta by coś powiedzieć, jednak ja nie chce już nic słyszeć na ten temat - Nie ważne. Nie przyszedł to nie. I tak go nie znam i
sumie go nawet nie lubię. - Mówiąc te słowa staram się by zabrzmiały prawdziwie. Chyba tak się stało, ponieważ Evan już nic nie mówi tylko przytula mnie.- A słyszałeś o tym, że zostałam postrzelona bo byłam nie w tym miejscu co trzeba?
- Tak.. słyszałem te słowa.
- I co wierzysz w to? - Evan patrzy mi w oczy.
- Nie wiem Beth. To jest dziwne. Nie wierze w aż takie zbiegi okoliczności. Ale skąd oni by wiedzieli gdzie Noah mieszka?
- To takie pokręcone. Ale dlaczego nikt nie chce uwierzyć, że samobójstwo mojej mamy nie było wcale samobójstwem, ale morderstwem.
- Mamy zdjęcia, jeszcze inne rzeczy zbierzemy to wszystko i od nowa spróbujemy to wszystko złożyć w jedną całość. Może dzięki tym zdjęciom uda się coś ustalić. Cokolwiek.
- Oby. A gdzie są te zdjęcia?
- Jak to gdzie? Ty je masz.
- Ja? Nie mam ich. - Wyrywam się z objęć Evan'a.
- Dałem je tobie.
- No tak. Świetnie. Są u Noah'a.
- To musisz je odebrać.
- Odbiorę. Jak stąd wyjdę.
Sama myśl, że znowu zobaczę Noah'a przeraża mnie a jednocześnie powoduję szybsze bicie serca. Nie jestem pewna, czy chce go zobaczyć. Ale muszę.
- Panno Schiffer. - Do sali wchodzi pan doktor. Na jego plakietce widnieje napis Tom. Tom? Nie no, przystojny to on jest, ale imię ma beznadziejne.
- Tak? 
- Zabieram panią na badania.

***

- Gotowa? - Przytakuję głową. Evan chwyta torbę z moimi rzeczami i wychodzimy ze szpitala. - To co dzisiaj chcesz robić? 
- Moim planem na dzisiaj jest zobaczyć się z moim najdroższym kuzynem. - Uśmiecham się sztucznie. 
- Kuzynem? - Och, nie załapał. 
- Serio? - Unoszę brwi i patrzę na niego drwiącym wzrokiem. Chwila ciszy.
- No tak. Noah. A idziesz do niego bo... ?
- Nie, nie chce mu zrobić żadnej awantury, spokojnie. Chcę zabrać zdjęcia i zakończyć z nim znajomość. 
- Yhym, no skoro chcesz to dzisiaj zrobić to nie będę cię powstrzymywał. 
Wsiadamy do samochodu, przez całą drogę jedziemy w ciszy. Kiedy parkuje pod domem Rosenberg'a, dopiero wtedy orientuje się, że wcale nie podałam Evan'owi adresu.
- Evan?
-Hm?
- Skąd wiedziałeś gdzie on mieszka? - Cisza. - Evan?
- Wiedziałam.. bo.. kontaktowałem się z nim. - Moje serce przestaje bić.
- Powtórz proszę.
- Kontaktowałem się z nim.
-Okej, dlaczego?
- Chciałem odebrać te zdjęcia. - O Boże, co za ulga.
- A ja już wyobrażałam sobie nie wiadomo co. To czemu mi nie powiedziałeś? Och, Evan. Przecież wtedy nie musielibyśmy tutaj jechać. Ależ ty jesteś roztargniony, No dobra to możemy w takim razie jechać. - Zapinam pas i czekam aż zapali samochód i ruszy. Jednak nic takiego się nie dzieje. - Evan? Możesz jechać. - Uśmiecham się.
-On je wyrzucił.
- Co ty powiedziałeś? Noah wyrzucił moje, moje najważniejsze zdjęcia jakiekolwiek miałam?!
- Beth, tylko błagam cię, nie denerwuj się.
- Nie denerwuj się? Zdjęcia, które mogły mi jakoś pomocy zostały wyrzucone a ty mi mówisz nie denerwuj się?!
- Beth, naprawdę mi przykro.
- Taak, mi też. - Wysiadam z samochodu i trzaskam drzwiami.
- Beth, co ty robisz?
- Idę do niego.
- To nie jest dobry pomysł.
- Ależ on jest wręcz idealny.
- Proszę cię, nie rób głupstw.
- Ja? Głupstwa? Nigdy w życiu.
Oddalam się od Evan'a i idę do drzwi.
Pukam.
Cisza.
Pukam.
Nic.
Pukam.
Drzwi się otwierają. Jednak nie stoi w nich Noah tylko jakaś lalunia. Ból ściska mi żołądek. Kurde, ładna jest. Od razu pałam do niej niechęcią. Najchętniej powyrywałabym jej te włoski z główki.
Patrzy na mnie. Czy ona mnie właśnie zmierzyła?! Zapytałabym czy jest Noah, ale nie wiem czy byłaby zdolna cokolwiek wymówić. Ubogie słownictwo. Mijam ją i wchodzę do mieszkania.
Noah stoi do mnie plecami i gotuje. Gotuje. I jeszcze raz gotuje. Szok.
- Kochanie kto to przyszedł.
- Ja. - Gdy wypowiadam to słowo on od razu się prostuje. Odwraca się i spogląda w moją stronę.
- Beth, jak miło cię widzieć.
- Nie wątpię.
- Nie wiedziałem, że się już wybudziłaś.
- A skąd miałbyś wiedzieć? Przecież nawet nie raczyłeś zajrzeć, ale mam to gdzieś, Tylko jakim prawem podałeś się za mojego kuzyna i zażądałeś, żeby trzymali mnie w śpiączce, co?
- Przestań ciągle się nad sobą użalać, dobra?
- Co proszę? - Chyba się przesłyszałam.
- Nie mam zamiaru powtarzać. Ale chciałabym usłyszeć dziękuję.
- Dziękuję? Tym to możesz sobie dupę podetrzeć. Przyszłam po zdjęcia, które u Ciebie zostawiłam.
-Nie mam ich - Noah sprawdza swoje kieszenie od spodni i rozkłada ręce.
- Jak to nie masz? - Biorę głęboki wdech na uspokojenie.
-Normalnie. Te zdjęcia nic by ci nie dały. Jesteś wariatką, która ma obsesje na śmieci swojej matki.
A teraz mogłabyś opuścić mój dom? - On był dupkiem. ale teraz przechodzi samego siebie.
-Mam wyjść? Dobrze. - Rozglądam się po mieszkaniu. Zauważam kij baseballowy. Idealnie się nada. Biorę go do ręki i wedle rozkazu Noah'a wychodzę.
- Beth co ty robisz?
- Wychodze, tak jak grzecznie prosiłeś.
 Kieruję się na podjazd jego domu, gdzie ma zaparkowany swój kabriolet. Tak, to będzie wspaniałe uczucie, Biorę zamach i uderzam w szybę.
- To za to, że miałeś mnie w dupie i nie odwiedzałeś w szpitalu.
Biorę drugi zamach
Uderzam w maskę samochodu. Robi się wgniecenie.
- Za wyrzucenie moim zdjęć.
Powtarzam uderzenia. Kiedy czuję się zmęczona to podążam w stronę osłupiałego Noah'a.
- Teraz to masz przynajmniej powód by nazywać mnie wariatką. - Wkładam mu do ręki kij i odchodzę. A miało się obejść bez głupstw. Chyba coś nie wyszło.

________________________________________________________________________________
Rozdział wyjątkowo dodany według zaplanowania. Bądźcie dumni :D
 Jak Wam się podoba rozdział?
No i mile widziane będzie jak wytkniecie mi moje błędy w tym rozdziale ;) Będę wdzięczna ;)




14 komentarzy:

  1. Daj czas do jutra, wrócę tutaj! Tylko zajmuję sobie miejsce:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Za pół godziny będzie jutro, na jedno w sumie wyjdzie xd
      A więc.. tak, jestem dumna, bo wiem, jaka to satysfakcja, jak uda Ci się dodać rozdział w terminie :D
      Szkoda mi Beth. Straciła najważniejszą osobę w jej życiu, a teraz wszystko zaczyna się komplikować. Jak to miesiąc? No bez kitu, po co tyle? Noah, serio?
      Ten pan coś ukrywa, ewidentnie. No jasne, sprowadź sobie jakąś pustą lalunię, czemu nie. Mimo że go lubię, denerwuje mnie jego postawa. Jak przyjaciel/kolega mógł powiedzieć takie coś? Musiał mieć ku temu powód. I OD RAZU PRZED OCZAMI SWIFT W 'BLANK SPACE'. Tylko tam to był bardziej kij do golfa. Jak to bez głupstw? Idiota zasłużył. Get it, girl!
      ps. zapraszam na nn ;)
      http://make-me-heart-attack.blogspot.com/

      L x

      Usuń
    2. Co tam, 30 minut nie ma znaczenia :D
      Taak, teraz będę starała się częściej dodawać rozdziały w ustalonym terminie, bo wiem już ile daje to satysfakcji.
      Ukrywa? Hmm, nie skomentuje :D Pusta lalunia nigdy nie jest zła.. ale czy jesteś pewna, że aż tak pusta?
      Własnie jak mógł tak zrobić? Powód? A może po prostu Beth go irytuje i ma ją dość?
      hahah BLANK SPACE :D taak :D
      O tak, zasłużył. W sumie pierwotny plan był inny co ma mu zrobić, no ale obyło się bez drastycznych scen :D
      Dziękuję bardzo za komentarz i na pewno wpadnę do ciebie za nie długo. Tylko, żeby nie było tak jak ostatnio. :D hahah wpadłam i okazało się, że mój komentarz zaginął :D

      Usuń
  2. Jako, że odchodzę na jakiś czas z blogowego światka, moje komentarze będą troszkę mniej obfite niż do tej pory. Nie żeby zazwyczaj były jakieś specjalnie długie, ale teraz na pewno będą... skromne;/ Chcę po prostu jak najwięcej czasu spędzić nad powieścią, by jak najszybciej wrócić na bloga. A równocześnie nie chcę opuszczać opowiadań, które czytałam. Dlatego mam nadzieję, że nie będziesz się gniewać za ich długość. Gdy wszystko się ustatkuje to i długość będzie lepsza;)

    Tego się nie spodziewałam! Ten cały Noah to jakiś kompletny oszołom. Myślałam, że zależy mu na Beth. Sprawiał wrażenie naprawdę zauroczonego, a tu taka historia. Nie wiem, co siedzi mu w tej łepetynie, ale zawiódł mnie bardzo. Wszystko wydarzyło się u niego w domu i chociażby z tego powodu powinien odwiedzać Beth. Nie mówię o jakimś wielkim miłosnym zaangażowaniu skoro nic do niej nie czuje, ale odwiedzić to by mógł ;/ A potem te zdjęcia;/ To była jej własność, więc jakim prawem je wyrzucił? Śmierdzi mi tu coś! I przestałam lubić Noaha! O!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W pełni rozumiem i nie narzekam. Najbardziej zależy mi na tym abyś dalej czytała i pozostawiła po sobie nawet krótciuteńką opinię. Bylebyś czytała :)
      hahahah kompletny oszołom. hahahah. Oj pozory mylą. Taak, odwiedzić by mógł, zgadzam się.
      Jakim prawem? Zacznijmy od tego czy Noah'a obchodzę jakiekolwiek i czyjekolwiek prawa? Tak właśnie.
      Przestałaś go lubić? :( Dlaczego ja wiem to czego wy nie wiece... ach, to naprawdę jest utrudniające. Chociażby odpowiadanie na wasze komentarze.. najchętniej zdradziłabym całą fabułę... ale nie. Powstrzymam się :D
      Dziękuję za komentarz :)

      Usuń
  3. Na początku przepraszam Cię, że nie komentowałam rozdziałów. Teraz kiedy są wakacje mam naprawdę mało czasu (cudem udało mi się dodać rozdział u siebie ;)). Jak nie szkoła to ciągłe wyjazdy w wakacje... Ehh. Czuję się okropnie, nic mnie nie usprawiedliwia, wiem. Ale ja prostu już tak mam, że nie komentuję każdej notki :)
    Przechodząc do rozdziału.
    Noah to świnia. Lubiłam go, naprawdę go lubiłam. Właśnie, LUBIŁAM.
    Nie dziwię się, że Beth myślała, że mu na niej zależy. Ja też tak myślałam. Ale teraz to po prostu brakuje mi słów...
    I do tego wszystkiego te zdjęcia...
    Na ustach pojawił mi się uśmiech, gdy wyobraziłam sobie minę Noah, podczas gdy Beth rozwalała jego samochód :D Niech ma za swoje! A co!
    Pozdrawiam i życzę weny! :**
    Syl wia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najważniejsze, że czytałaś :)
      Hahah szczerze powiem, że nie wiedziałam, że aż tak wszyscy zareagujecie na nową odsłonę Noah'a... no ale cóż.. on jest dupkiem. I zawsze chyba nim pozostanie. Ale to część jego charakteru.
      Hahahah, oj tak minę musiał mieć komiczną :D
      Dziękuję za komentarz :*

      Usuń
  4. Dawno mnie tu nie było :) przepraszam, że nie komentowałam, no ale wiesz... wakacje itd ;) Jesteśmy bardzo dumni, że w terminie ;)
    Noah jest beznadziejny, tragiczny, do bani... ale w sumie można się było tego spodziewać.
    Beth... trochę impulsywna, ale bardzo lubię jej poczucie humoru, jej uwagi. To, co zrobiła pod koniec mnie rozwaliło :')
    Te zdjęcia... w takiej sytuacji myślę, że nie byłabym w stanie powstrzymać się od uduszenia go. Brak słów. Świnia. Nienawidzę takich bezczelnych człowieków.
    I bardzo miło, że chciał jej oszczędzić cierpień, ale mam niejasne wrażenie, że potrzebował się jaj pozbyć na jakiś czas... nie wiem, czy nie jestem w błędzie, ale tak to właśnie odbieram :/
    Co do uwag, mam drobne. Więcej opisów, mniej dialogów :) Osobiście długie opisy mnie nudzą i często je pomijam, ale przydałoby się ich trochę więcej. Nie tylko otoczenia, ale także uczuć. Uważaj na zapisy dialogów i literówki (dialogi to też moja słabość ;))
    Cóż więcej, rozdział bardzo mi się podobał :) Trzymaj tak dalej ;) Weny i buziaki!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aaa właśnie, i serdecznie zapraszam na nowy rozdział u mnie, dopytywałaś więc jest już ;) http://got-any-more-bad-ideas.blogspot.com/

      Usuń
    2. Ożesz w morde jeża... beznadziejny, tragiczny, do bani? Mocne słowa, no nie powiem. Można było się tego spodziewać? Naprawdę? No powiem ci szczerze, ze ja sama nie planowałam tego... samo mi się to jakoś tak poukładało w tej mojej główce, żeby Noah się zachował tak jak się zachował. No trochę musiałam ostudzić ten wasz zapał do niego.. ale chyba przesadziłam xd Czyli co, spodziewałaś się tego? Jeśli tak to gratuluję, naprawdę. Bo ja zdecydowanie się tego nie spodziewałam. Oni początkowo mieli się w tym rozdziale pocałować, no ale coś nie pykło xd O kurde, zdradziłam to co miało być xd ale nie ważne, co tam. To w sumie już i tak nie ma znaczenia, bo plan jest zupełnie inny... :D
      Dziękuję za komentarz i za to, że wróciłaś :*

      Usuń
  5. Świetny rozdział ! Kobieto masz talent, podziwiam :D bardzo lubię bohaterów szczególnie Beth :) Końcówka rewelacyjna ! Weny kochana :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Czy kiedykolwiek wspomniałam o tym, że lubię Noah ? Prawdopodobnie. Cóż w takim razie cofam to ! Cofam, cofam cofam !! Co z niego za świnia ! Potworna, zdradziecka świnia, która zdecydowanie zasłużyła na rzeź ! -_- I już nawet nie chodzi o to, że kazał uśpić Beth. To mogło by być nawet słodkie, gdyby nie fakt, że odwiedził ją w szpitalu raz. Raz podczas całego miesiąca i był to raz, kiedy przywiózł ją do tego cholernego szpitala ! Już nawet nie wymienię co mam ochotę mu zrobić za te zdjęcia, lalunie i jego zachowanie. Uhh.. kolego - chciałbyś być postrzelony w tej sytuacji !
    Beth - przybij piątkę ! Ruch z kijem bejsbolowym był genialny, ale uważam, że nie tylko jego auto potrzebuje takiej transformacji.
    Dodatkowo bardzo jej współczuje. Tylko sobie wyobrażam jak bardzo musi ją boleć fakt, że Noah spalił te zdjęcia, a jeszcze bardziej to, że jej ani razu nie odwiedził :((
    Nie wiem co może wydarzyć się w następnym rozdziale.. Mam jednak nadzieję na jakąś zemstę !
    Ściskam ! :**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. hahahha nie tylko jego auto potrzebuje konfrontacji :D hah, będę o tym pamiętać! To jest coś niesamowitego, gdy rozdział wcześniej wszystkie pisałyście, jaki on kochany a że teraz świnia itd. Jak ot jedna sytuacja potrafi dużo zmienić, prawda? :D
      Zemsta powiadasz? Coś mi się wydaję, że Beth go teraz tak jak wy wszystkie nienawidzi, więc spokojnie czas na zemstę zawsze się znajdzie, a może i nie?
      Dziękuję bardzo za komentarz :*

      Usuń
    2. Nie zmieniłabym zdania, gdyby Noah nagle nie stał się wielkim dupkiem... W sekrecie powiem Ci jednak, że po cichu liczę na to, że ma za tym jakieś ukryte działania. Dobre działania dla Beth :))
      I tak.. ZEMSTA !!
      W wolnej chwili zapraszam do siebie :))
      Ściskam ! :**

      Usuń