Przyrządzam w mojej małej kuchni kolację. Ona naprawdę jest maleńka. I dlatego właśnie jest pomalowana na biało. Meble również są w jasnym kolorze. Powoduję to, że kuchnia dzięki temu optycznie wydaję się większa.
Na remont kuchni wydałam fortunę. Specjalne szafki na zamówienie, bardzo praktyczne. Pomieszczą więcej niż się może wydawać. Większość szafek jest powieszona na ścianie a metr pod nimi znajduję się rząd blatów, które jako jedyne są w kolorze czarnym. A po prawej stronie leży zestaw noży, po który właśnie sięgam z zamiarem pokrojenia pomidora. Jednak nie jest mi dane ukończyć tą czynność, ponieważ ktoś wparowuje do mego mieszkania i to bez pukania. Ach ta dzisiejsza kultura.
- Czy ty jesteś normalna?! Upadłaś na głowę? - Mój święty spokój zagłusza Evan. Cudownie.
- Tak Evan. Z tego co mi wiadomo jestem jeszcze normalna i nie odbiło mi.
- Odnoszę inne wrażenie. - Jest zły. Nie. Jest wściekły.
- To jak już je odniesiesz to wróć i porozmawiamy normalnie. - Odwracam się do niego plecami i kontynuuję przyrządzanie kolacji.
- Wyrzucasz mnie?
- Nie. Możesz zostać. Ale nie będziemy rozmawiać jeśli nie zmienisz tonu.
Cisza.
Dłuższa cisza.
- Okej. Porozmawiajmy. - Jest już opanowany. Jego głos jest spokojny. - Dlaczego to zrobiłaś? Prosiłem, żebyś nie robiło nic głupiego. Prosiłem!
- Owszem prosiłeś. I naprawdę nie chciałam rozbić jego samochód. Ale nie mogłam się powstrzymać.
- Ale przez to, że nie mogłaś się powstrzymać ja mogę stracić pracę.
- Stracić pracę? On nawet nie wie, że ty istniejesz. A nawet jeśli to nie wie, że się przyjaźnimy. Co z tego, że pracujecie w tym samym budynku? On jest agentem specjalnym. A ty zwykłym funkcjonariuszem. - W jego oczach widnieje ból. Cholera. - Evan..
- Nie. Chyba już wystarczająco powiedziałaś. - Odwraca i kieruje się w stronę wyjścia. Łapie go za dłoń.
- Evan, przepraszam! Po prostu to zabolało. Jak możesz trzymać jego stronę? Po tym jak mnie potraktował? Owszem nie znamy się, ale nie musiał wyrzucać tych zdjęć. One były dla mnie wszystkim. Rozumiesz? Wszystkim! - Obraz mi się rozmazuję z powodu łez, które się zgromadziły pod powieką. - W końcu coś mogło pójść dalej. A teraz? Znowu tkwimy w tym samym miejscu.
- Beth staram się ciebie zrozumieć. I myślę, że wychodzi mi to. Zachował się jak świnia. Ale przecież nie wyrzucił tych zdjęć specjalnie. Wiedział jak ważne to jest dla ciebie. Zrobił to nie umyślenie. Ale to nie był powód, żeby rozbijać mu auto.
- Poważnie? Myślisz, że dlatego to zrobiłam? Wcześniej wiedziałam, że je wyrzucił. I nie miałam w planach tego robić. Ale on mnie wyrzucił z mieszkania! Kazał mi wyjść. Wtedy kiedy ja leżałam w szpitalu on zabawiał się z jakimś pustostanem. A kiedy mnie zobaczył, to nawet nie zapytał jak się czuję po mimo tego, że postrzelono mnie pod jego własnym domem! On miał mnie głęboko w dupie! I po tym jak mnie po miesiącu widzi to każe mi wyjść. Nie przeprosił za zdjęcia. Nazwał mnie wariatką. I co ja miałam tak spokojnie wyjść?! Dobrze wiesz, że taka nie jestem. - Zakańczam swój wywód kiedy po moich policzkach powstała rzeczka łez. Kurde, nawet nie wiedziałam, że to aż tak boli. Noah'owi naprawdę udało się mnie zranić. Gratulacje dla niego.
- Nie wiedziałem, że tak zrobił. Przepraszam. Nie potrzebnie się uniosłem. Idiota z niego. Nie warto się nim przejmować. - Evan obejmuje mnie mocno.
- Nim może i nie. Ale zdjęciami to na pewno.
- Coś wymyślimy. To nie koniec naszej walki. Zwłaszcza, że mamy już pewność, że coś tu nie gra. W końcu ktoś chciał Cię zabić. I dlatego chciałbym abyś zamieszkała ze mną - widząc moją minę, dodaje szybko - tylko na jakiś czas. Tymczasowo.
- Och, Evan. Nie mogę przez to co się stało rezygnować z mojego życia.
- Ale wcale nie musisz tego robić. Chwilowo zamieszkasz u mnie, upewnimy się, że nic się nie stało, - przekonywał mnie Evan - a do tego musimy zebrać wszystkie informacje, na nowo poukładać. Mamy w końcu te zdjęcia w pamięci, wiemy, że był tam jakiś mężczyzna. Musimy wszystko na nowo to sobie ułożyć, więc będziemy musieli widzieć się bardzo często a mieszkanie razem nam to ułatwi. No i martwię się o ciebie. Myśl, że będziesz w domu sama, nikt nie będzie mógł cię ochronić przeraża mnie. A ja chce się tobą zaopiekować.
- Jesteś taki kochany. - rzucam mu się na szyję i całuję w policzek. - To kiedy mogę się do ciebie wprowadzić?
- Teraz.
***
Mija miesiąc odkąd zamieszkałam z Evan'em. Mimo, że upłynął już tak długi czas, ja dalej jestem nie rozpakowana, ciągle moje rzeczy znajdują się w pudłach, tylko te najpotrzebniejsze są wypakowane. Jeszcze ani razu nie zajęliśmy się sprawą mojej matki. Oboje ciężko pracujemy. Ja nadganiam zaległości w mojej pracy. Jako wiceprezes, który przez ponad miesiąc nie robił nic dla firmy ma naprawdę dużo na głowie. Natomiast Evan uczestniczy w rozwiązywaniu sprawy zaginięcia małej dziewczynki. Bardzo lubi dzieci i poświęca tej sprawie większość czasu i sił.
Znajduję się w łazience Evan'a. Jest ona pomalowana na żółto z elementami złotymi. Takie jak obramówka lustra, wzorki na ścianach i na żółtym dywanie. Dobrane kolory powodują przytulność pomieszczenia. Wanna jest naprawdę duża. Można spokojnie się w niej rozłożyć. Uważam, że to właśnie jest jedyne tak dobrze ułożone pomieszczenie. Wszystko idealnie ze sobą komponuje. W sumie mnie to nie dziwi, Evan zawsze lubił brać królewską kąpiel. Pewnie dlatego do łazienki najbardziej się przyłożył, jeśli chodzi o wystrój. Kończąc moją kąpiel, sięgam po ręcznik i wycieram się do sucha. Rozglądam się w poszukiwaniu moich ubrań. Jednak z rozczarowaniem odkrywam, że ich nie wzięłam. No pięknie.
- Evan! - cisza - Evan!
- Tak? Coś się stało?
- Nie wzięłam ubrań. Mógłbyś mi wyjąc jakieś z pudła?
- Okej. - Mija kilka dłuższych chwil za nim Evan ponownie się odzywa - Masz taki tam bałagan, ze nie mogę nic znaleźć. Dam ci moją koszulę, dobra?
- To dawaj szybko, bo ja tutaj marznę. - Chwilę później słyszę pukanie do łazienki, uchylam drzwi i wystawiam rękę, łapię koszulkę i się wycofuję. - Dzięki.
Narzucam na siebie jego ciuch, zbieram swoje rzeczy i wychodzę z łazienki. Evan siedzi na kanapie i przegląda raporty, czy Bóg tam wie co. W salonie znajduje się duży telewizor, kanapa w odcieniu beżowym i do tego ława ze szkła. Nie daleko po prawej stronie stoi wieża stereofoniczna. I to by było na tyle, jeśli chodzi o jego salon. Jak to jest, że mężczyźni nigdy nie potrafią przytulnie urządzić dom? No niech będzie, łazienka mu się udała.
- Hmm, wyglądasz lepiej w tej koszuli niż ja sam w niej. - Patrzy na mnie swoimi czekoladowymi oczami a jego twarz rozświetla uśmiech.
- Em, dzięki. - Odpowiadam z uśmiechem.
- Idziesz może dzisiaj do pracy? - Kiwam przecząco głową. - Świetnie. To dzisiaj moglibyśmy zająć się zabójstwem twojej mamy.
- To super. Tylko co my mamy? Właściwie to nic. - Robię smutną minę i rozkładam ręce.
- No właśnie. Wydaję mi się, że udało mi się załatwić coś nowego.. - przerywa mu pukanie do drzwi.
- Pójdę otworzyć, pewnie listonosz. Czekam na list od brata.
Podbiegam do drzwi i otwieram z uśmiechem na twarzy będąc pewna, że to listonosz. Jednak bardzo się mylę. Przede mną stoi Noah. Otwiera usta by coś powiedzieć, jednak od razu je zamyka i lustruje mnie wzrokiem.
- Co ty tu robisz? - Krzyżuję ręce na klatce piersiowej.
- Chyba co ty tu robisz. Ja wpadłem do Evan'a.
- Od kiedy wy się tak kumplujecie, co? - Noah już mnie nie słucha. - Na co się tak patrzysz? - Podążam za jego wzrokiem i z przerażeniem odkrywam, że jestem w samych majtkach i w koszuli Evan'a. Cholera! - I co, nie widziałaś nigdy nóg? - Staram się mówić opanowanym głosem. Nie wiem jak mi idzie.
- Nogi widziałem, ale nie twoje. A naprawdę są piękne. - Czuję jak moje policzki się czerwienią. Och, jak ja go nienawidzę! I właśnie dzięki temu zdobywam się na odwagę i przybliżam się do niego tak, że nasze twarze dzielą milimetry.
- To podziwiaj póki możesz, bo wątpię byś miał drugą taką szanse. - Odwracam się napięcie i zmierzam ku mojej sypialni.
- Śmiem wątpić - słyszę za plecami.
- Evan masz gościa. - Ponuro wypowiadam te słowa ignorując ostatnią wypowiedź Noah'a.
Wychodzę z mojego pokoju już w pełni ubrana w krótkie jeansowe spodenki i czarną bokserkę a włosy związuję w luźnego koka. Co prawda i tak większość moich kręconych włosów pozostają luźne, gdyż związanie ich jest naprawdę niemożliwością.
- Evan, pozwól na chwilę. - Wypowiadam te słowa i od razu nawet nie patrząc w ich stronę, kieruję się w stronę kuchni. - Możesz mi powiedzieć co on tu do jasnej cholery robi? - zaciskam zęby, co powoduję, że mówię szeptem.
- Zaprosiłem go.
- Co proszę?
- Jest nam potrzebny.
- Do czego niby?
- Beth dobrze wiesz do czego. I nie kłóć się. My go naprawdę potrzebujemy. I wiesz on naprawdę świetnie wygląda!
- Może i wygląda świetnie..
- Kto wygląda świetnie? - Noah przerywa mi.
- Mamusia nie nauczyła, że nie wolno podsłuchiwać? I na pewno nie ty.
- Co ty masz taki zły humor, co?
- Zapukał do drzwi to go wpuściłam. - Chyba zrozumiał aluzję, bo z jego twarzy momentalnie zniknął uśmiech.
- Jezu, Beth wyluzuj. Nic ci nie zrobiłem.
- Nic mi nie zrobiłeś? Wyrzuciłeś moje zdjęcia, które naprawdę były ważne. Nawet nie raczyłeś przeprosić, tylko wywaliłeś mnie z własnego mieszkania. Masz racje, przesadzam, nie powinnam się tak unosić. - Uśmiecham się sztucznie, a mój głos ocieka sarkazmem.
- A ty zniszczyłaś mój samochód, który za tani to nie był. Więc, bardziej to ja jestem poszkodowany, nie uważasz?
- Samochód to możesz naprawić, kupić, ale zdjęcia? Już ich nie odzyskam. Więc, dzięki. - Mijam go i kieruję się do salonu.
- Tylko, że odzyskałem je. - Gdy wypowiada te słowa, momentalnie się zatrzymuję.
- Co?
- Mam je przy sobie. - Wyjmuje z kieszeni żółtą kopertę i mi ją podaję.
- Ale jak? - Gdy otwieram kopertę wstrzymuję oddech. Naprawdę je mam, mogę jeszcze znaleźć morderce mojej mamy.
- Dla chcącego nic trudnego. - Spoglądam na niego i się uśmiecham, Noah oddaje uśmiech. Mam ochotę rzucić mu się na szyję, na szczęście się powstrzymuję i tego nie robię.
- Dobra, to skoro już sobie wszystko wyjaśniliście to możemy zaczynać.
____________________________________________________________________
O tym, że rozdział jest dodany dwa tygodnie po czasie... lepiej nie wspominajmy. Nie mam żadnego wytłumaczenia, jedynie to to, że jestem leniwa i nie chciało mi się dokończyć tego rozdziału.
Ale jak wam się spodobał rozdział? I skoro pisałyście jak bardzo teraz nienawidzicie Noah'a, to może coś się zmieniło? Czy dalej jest takim świnią i inne wyzwiska jakie padały z waszej strony? :D
I co sądzicie o opisach? Ostatnio ktoś zwrócił mi uwagę, że jest ich za mało i próbowałam trochę poopisywać, ale mam wrażenie, że kompletnie mi to nie wyszło, no w tym akurat za dobra to nie jestem. :/
No i oczywiście nie długo nadrobię wszystkie zaległości jakie u was mam, więc nie długo spodziewajcie się mnie na swoim blogu :))
- To dawaj szybko, bo ja tutaj marznę. - Chwilę później słyszę pukanie do łazienki, uchylam drzwi i wystawiam rękę, łapię koszulkę i się wycofuję. - Dzięki.
Narzucam na siebie jego ciuch, zbieram swoje rzeczy i wychodzę z łazienki. Evan siedzi na kanapie i przegląda raporty, czy Bóg tam wie co. W salonie znajduje się duży telewizor, kanapa w odcieniu beżowym i do tego ława ze szkła. Nie daleko po prawej stronie stoi wieża stereofoniczna. I to by było na tyle, jeśli chodzi o jego salon. Jak to jest, że mężczyźni nigdy nie potrafią przytulnie urządzić dom? No niech będzie, łazienka mu się udała.
- Hmm, wyglądasz lepiej w tej koszuli niż ja sam w niej. - Patrzy na mnie swoimi czekoladowymi oczami a jego twarz rozświetla uśmiech.
- Em, dzięki. - Odpowiadam z uśmiechem.
- Idziesz może dzisiaj do pracy? - Kiwam przecząco głową. - Świetnie. To dzisiaj moglibyśmy zająć się zabójstwem twojej mamy.
- To super. Tylko co my mamy? Właściwie to nic. - Robię smutną minę i rozkładam ręce.
- No właśnie. Wydaję mi się, że udało mi się załatwić coś nowego.. - przerywa mu pukanie do drzwi.
- Pójdę otworzyć, pewnie listonosz. Czekam na list od brata.
Podbiegam do drzwi i otwieram z uśmiechem na twarzy będąc pewna, że to listonosz. Jednak bardzo się mylę. Przede mną stoi Noah. Otwiera usta by coś powiedzieć, jednak od razu je zamyka i lustruje mnie wzrokiem.
- Co ty tu robisz? - Krzyżuję ręce na klatce piersiowej.
- Chyba co ty tu robisz. Ja wpadłem do Evan'a.
- Od kiedy wy się tak kumplujecie, co? - Noah już mnie nie słucha. - Na co się tak patrzysz? - Podążam za jego wzrokiem i z przerażeniem odkrywam, że jestem w samych majtkach i w koszuli Evan'a. Cholera! - I co, nie widziałaś nigdy nóg? - Staram się mówić opanowanym głosem. Nie wiem jak mi idzie.
- Nogi widziałem, ale nie twoje. A naprawdę są piękne. - Czuję jak moje policzki się czerwienią. Och, jak ja go nienawidzę! I właśnie dzięki temu zdobywam się na odwagę i przybliżam się do niego tak, że nasze twarze dzielą milimetry.
- To podziwiaj póki możesz, bo wątpię byś miał drugą taką szanse. - Odwracam się napięcie i zmierzam ku mojej sypialni.
- Śmiem wątpić - słyszę za plecami.
- Evan masz gościa. - Ponuro wypowiadam te słowa ignorując ostatnią wypowiedź Noah'a.
Wychodzę z mojego pokoju już w pełni ubrana w krótkie jeansowe spodenki i czarną bokserkę a włosy związuję w luźnego koka. Co prawda i tak większość moich kręconych włosów pozostają luźne, gdyż związanie ich jest naprawdę niemożliwością.
- Evan, pozwól na chwilę. - Wypowiadam te słowa i od razu nawet nie patrząc w ich stronę, kieruję się w stronę kuchni. - Możesz mi powiedzieć co on tu do jasnej cholery robi? - zaciskam zęby, co powoduję, że mówię szeptem.
- Zaprosiłem go.
- Co proszę?
- Jest nam potrzebny.
- Do czego niby?
- Beth dobrze wiesz do czego. I nie kłóć się. My go naprawdę potrzebujemy. I wiesz on naprawdę świetnie wygląda!
- Może i wygląda świetnie..
- Kto wygląda świetnie? - Noah przerywa mi.
- Mamusia nie nauczyła, że nie wolno podsłuchiwać? I na pewno nie ty.
- Co ty masz taki zły humor, co?
- Zapukał do drzwi to go wpuściłam. - Chyba zrozumiał aluzję, bo z jego twarzy momentalnie zniknął uśmiech.
- Jezu, Beth wyluzuj. Nic ci nie zrobiłem.
- Nic mi nie zrobiłeś? Wyrzuciłeś moje zdjęcia, które naprawdę były ważne. Nawet nie raczyłeś przeprosić, tylko wywaliłeś mnie z własnego mieszkania. Masz racje, przesadzam, nie powinnam się tak unosić. - Uśmiecham się sztucznie, a mój głos ocieka sarkazmem.
- A ty zniszczyłaś mój samochód, który za tani to nie był. Więc, bardziej to ja jestem poszkodowany, nie uważasz?
- Samochód to możesz naprawić, kupić, ale zdjęcia? Już ich nie odzyskam. Więc, dzięki. - Mijam go i kieruję się do salonu.
- Tylko, że odzyskałem je. - Gdy wypowiada te słowa, momentalnie się zatrzymuję.
- Co?
- Mam je przy sobie. - Wyjmuje z kieszeni żółtą kopertę i mi ją podaję.
- Ale jak? - Gdy otwieram kopertę wstrzymuję oddech. Naprawdę je mam, mogę jeszcze znaleźć morderce mojej mamy.
- Dla chcącego nic trudnego. - Spoglądam na niego i się uśmiecham, Noah oddaje uśmiech. Mam ochotę rzucić mu się na szyję, na szczęście się powstrzymuję i tego nie robię.
- Dobra, to skoro już sobie wszystko wyjaśniliście to możemy zaczynać.
____________________________________________________________________
O tym, że rozdział jest dodany dwa tygodnie po czasie... lepiej nie wspominajmy. Nie mam żadnego wytłumaczenia, jedynie to to, że jestem leniwa i nie chciało mi się dokończyć tego rozdziału.
Ale jak wam się spodobał rozdział? I skoro pisałyście jak bardzo teraz nienawidzicie Noah'a, to może coś się zmieniło? Czy dalej jest takim świnią i inne wyzwiska jakie padały z waszej strony? :D
I co sądzicie o opisach? Ostatnio ktoś zwrócił mi uwagę, że jest ich za mało i próbowałam trochę poopisywać, ale mam wrażenie, że kompletnie mi to nie wyszło, no w tym akurat za dobra to nie jestem. :/
No i oczywiście nie długo nadrobię wszystkie zaległości jakie u was mam, więc nie długo spodziewajcie się mnie na swoim blogu :))
Podoba mi się :P
OdpowiedzUsuńKiedy następny, bo zerkam tu i zerkam i nic :) a nie mogę się doczekać no!
OdpowiedzUsuńKurcze laska ty to masz talent: ) chyba zakochałam się w Evanie :D naprawdę super się czyta tak lekko i przyjemnie wstawiaj następny bo chcę czytać dalej: * buziaki i dużo weny, u mnie też właśnie pojawił się nowy rozdzialik także zapraszam moją ulubioną czytelniczkę, ale cicho nie mów nikomu bo jeszcze się na mnie obrażą :*
OdpowiedzUsuńKurcze laska ty to masz talent: ) chyba zakochałam się w Evanie :D naprawdę super się czyta tak lekko i przyjemnie wstawiaj następny bo chcę czytać dalej: * buziaki i dużo weny, u mnie też właśnie pojawił się nowy rozdzialik także zapraszam moją ulubioną czytelniczkę, ale cicho nie mów nikomu bo jeszcze się na mnie obrażą :*
OdpowiedzUsuńOpisów rzeczywiście nie było wiele i trochę nad tym ubolewam, ale rozdział ogólnie bardzo mi się podobał! ;) W ogóle to nie wiem czemu nie przeczytałam go wcześniej... Tak długo cię nie było, że chyba po prostu mi umknął. No i mija już miesiąc, a tu następnego nie widać, więc kochana zepnij poślady :D Bo Ruda czeka!
OdpowiedzUsuńW ogóle to bardzo dziękuję za komentarz u mnie. Jeszcze na niego nie odpisałam, niebawem to zrobię, ale wiedz, że ogromnie się ucieszyłam widząc twój nick. Myślałam, że opuściłaś nas (i mnie) na dobre, a tu taka niespodzianka! Nie odchodź już, co?:D
Ale przejdźmy do rozdziału. Ja tam się wcale nie dziwię Beth, że tak zareagowała. Nie wiem, co myśleć o tym Noahu. Najpierw do niej przychodzi, wykazuje zainteresowanie, zaprasza na spotkanie (oczywiście w swoim stylu, ale jednak), a na koniec okazuje się kompletnym idiotą, który wyrzuca ją z mieszkania. Nie wiem, co siedzi w jego głowie. Nie potrafię go ogarnąć... I może dzięki temu ta postać mnie tak ciekawi? Możliwe w sumie;D Lubię go, ale nie za charakter tylko za to, że jest nietuzinkowy. Nie wiem czy jest postacią dobrą, czy złą i czy naprawdę chce pomóc w znalezieniu mordercy. Wydaje mi się lekko podejrzany i zastanawiam się, czemu nagle przyszedł do Evana i czemu chce pomóc. Przecież wcześniej nie był do tego taki chętny. I jak odzyskał te zdjęcia? Czyżby naprawdę mu zależało? Nie mam pojęcia...
A co do Evana... jej jak ja go lubię! To prawdziwy przyjaciel, na którego można polegać, który zawsze chce dla ciebie dobrze i który zaproponuje nawet wspólne mieszkanie, bylebyś była bezpieczna. Uwielbiam go! <33
Czekam na kolejny! ;** Mam nadzieję, że niebawem ;)
Dziękuję bardzo za komentarz. Sama nie wiem kiedy dodam następny.
OdpowiedzUsuńChciałabym trochę popracować nad nim aby było tak bogaty w opisy jak twoje a przynajmniej w połowie. A że czasami mam tak, że nie mam weny to coś próbuje pisać a kiedy to przeczytam to mi się nie podoba, więc to usuwam a kiedy mam wenę, to nie mam czasu by cokolwiek napisać i tak o to mijają dni a ja nic nie mam :( ale jak wiem że niektórzy czekają na ten rozdział to może i zepne te moje poślady i się ogarnę i spróbuje cokolwiek napisać.. także trzymaj kciuki kochana :*
Powiem ci szczerze, że sama jeszcze nie wiem czego chce Noah znaczy wiem jaką pełni tutaj role ale nie mam tego dopracowanego w szczegółach..Mi Noah właśnie podoba się przez to, że jest taki nieodgadniony . Bo przecież nie może od razu być miłość, ślub, seks i dzieci.. ja lubię takie.. dramaty :D
A Evan.. tak on jest wspaniały <3