sobota, 4 kwietnia 2015

Rozdział I

Za godzinę miałam być na placu, a ja jeszcze nie gotowa. Świetnie! Trudno, najwyżej nie wyprostuję włosów. Założyłam czarne obcisłe rurki, czerwoną bluzkę na ramiączkach z lekkim dekoltem, do tego czarne szpilki, delikatny makijaż i gotowe. Przejrzałam się jeszcze raz w lustrze aby się upewnić, że wszystko jest tak jak należy. Kręcone włosy opadały kaskadami na ramiona. Nie lubiłam ich, nigdy nie można je ułożyć, jakby żyły oddzielnie. Zostało mi 20 minut na dojście. Powinnam się wyrobić. Zamknęłam dom i ruszyłam wolnym krokiem w stronę placu. Gdy dotarłam na miejsce
Anastasia już na mnie czekała w swoim sportowym samochodzie.
-Cześć.. nie wyprostowałaś włosów?- Ana,  spojrzała na mnie i zmierzyła od stóp do głów.
-Nie przypominaj mi nawet. Nie zdążyłam! Co ja ci poradzę, że prostowanie zajmuję mi ponad godzinę a ty jeszcze tak wcześnie kazałaś mi podejść.-Poskarżyłam się.
-Beth chciałabym Ci przypomnieć, że tak naprawdę to ja uwielbiam twoje włosy i nie wiem czemu ty je zawsze prostujesz!-Obruszyła się.- A spytałam, bo ty ciągle powtarzasz, że nigdy nie wyjdziesz w lokach..Człowiek ma prawo się zdziwić.
-Zawsze musi być ten pierwszy raz. Prostuję je bo wyglądam jak jakiś szop!
-Taaak, nie ma to jak samokrytyka.-Ana uśmiechnęła się sztucznie.
-Żadna samokrytyka. Po prostu mam lustro. A teraz jedźmy już.- Zapięłam pas i głowę zwróciłam w stronę okna, dając do zrozumienia, że zakończyłam już rozmowę na tentemat. Jak co piątek wybrałyśmy się do klubu potańczyć. Trzeba się jakoś rozerwać po męczącym dniu w pracy.
Kiedy dotarłyśmy na miejsce, pod klubem roiło się od lafirynd czy też biznesmenów nie mających co zrobić z kasą. Ochroniarz przepuścił nas, jako stałe bywalczynie w tym miejscu. Od razu poszłyśmy w stronę barku.
-Dwie tequile proszę.-Ana od razu przeszła do rzeczy.
-Ciężki dzień?- Zagadnął barman, podając na blacie dwa kieliszki.
-Można tak powiedzieć.- Obie sięgnęłyśmy po tequile i wypiłyśmy jednym haustem. Napój palił gardło. Po dłuższej chwili można się przyzwyczaić.
-Idziemy na parkiet?-Zapytałam przyjaciółki.
-Idź, ja zaraz dołączę.-Tak też zrobiłam. Tancerzy mi nie brakowało. Z każdej strony pętał się jakiś napalony i nie wyżyty facet. Nie zwracając na nich uwagi zaczęłam tańczyć w rytm muzyki.
Po dłuższej chwili zaczął ze mną tańczyć jakiś wysoki mężczyzna, nie czułam od niego dużo alkoholu, więc stwierdziłam że mogę z nim zatańczyć. Co mi szkodzi. Jednak zaraz tej decyzji pożałowałam. Zaczął swoje łapska kłaść nie tam gdzie ich miejsce. Na początku dawałam radę je odpychać, jednak koleś stał się bardziej nachalny.
-Przestań!-Wreszcie nerwy puściły.
-Nie udawaj, że ci się nie podoba. - Nieznajomy uśmiechnął się, chyba według niego miał to być flirciarski uśmiech, u mnie wywołał on odruch wymiotny. Chciałam odsunąć się od niego jednak on był szybszy i zaczął mnie obmacywać, próbowałam się wydostać z jego uścisku. Po mimo usilnych prób moje położenie nie uległo żadnej zmianie.
-Powiedziała, że nie chce. Zostaw ją.- Usłyszałam za sobą męski głos. Aż ciarki mi przeszły.
-A ty to co? Jej adwokat?- Mój "towarzysz" zignorował mojego "wybawcę". Aż śmiać mi się zaczęło. Poczułam się jak w komedii romantycznej co kobieta jest w opresji a mężczyzną jej marzeń ją wybawia i się zakochują w sobie. Śmieszne.
Nie zauważyłam kiedy mój bohater przybliżył się i walnął z pięści mojego prześladowcę. O a teraz mamy film akcji. Ja odsunęłam się jak najszybciej by czmychnąć z tego zamieszania. Jednak to się nie udało. Ktoś popchał mnie w sam środek awantury. Jeden uderzył drugiego. Ten oddał. Gdzie indziej polała się krew. Już nawet nie wiedziałam jak to się wszystko zaczęło. Nagle usłyszałam dźwięk syren. Super, jeszcze gliny są mi potrzebne. Wszyscy stanęli w bez ruchu, włącznie ze mną.
Nie uśmiechało mi się spędzić nocy w komisariacie. Ale chyba się nie obejdzie bez tego.
Och, wieczór marzeń.

                                                                             ***

Czekałam już ponad godzinę by zdać głupi raport. Po cholerę im to? Przecież to tylko zwykła bójka.
A na dodatek przesłuchiwał mnie jakiś bałwan! Niech będzie, przystojny bałwan. Pierwsze co wrzuciło mi się w oczy to jego czarne, rozczochrane włosy. Jakby dopiero wstał z łóżka. Oczy też miał niczego sobie. Ciemno niebieskie.  Biały t-shirt opinał jego mięśnie. Ciekawe ile wyciskał na ławeczce? Pewnie godziny spędzał w siłowni. Z wyglądu prawie, że ideał. Nazywał się Noah Rosenberg, nawet pasowało do niego to imię. Takie poważne.
-Halo? Słyszy mnie pani?-Znany nam już bałwan wyrwał mnie z rozmyśleń.
-Tak?
-Nie słuchałaś mnie.- No dziwne, że bym miała skoro gadał mi o zasadach bezpieczeństwa. O matko co za sztywniak.
-Najwidoczniej nie, bo nie pamiętam żebyśmy przeszli na ty.-Stwierdziłam ponuro. Okej, teoretycznie mógłby mówić do mnie po imieniu bo tak na oko miał z 28 lat. Młody jak na jego fach.
-O proszę, głucha z ciętym językiem.-Wytrzeszczyłam na niego oczy. GŁUCHA? Rozumiem, jest gliną, szacunek dla nich i te sprawy. Ale nie byłabym sobą gdybym teraz się nie odezwała.
-Głucha z ciętym językiem. Okej. Przynajmniej nie sztywna.- Zmierzyłam go z góry na dół.
-Ja sztywny? Ha, dobre sobie. Dziewczynko nawet mnie nie znasz.- Spojrzał na mnie z politowaniem.
-I dobrze, bo nie mam zamiaru tego robić. Tak samo jak nie chce przebywać z tobą w tym pomieszczeniu.- Co się ze mną dzieje? Beth on jest GLINĄ, szacunku dla niego, nie ważne jakim gburowatym gościem się okazał. Bo jeszcze stąd nie wyjdziesz i cie uziemi już na maksa. Próbowałam się przekonać do innego zachowania. Ale co ja poradzę, że ten gość wywoływał u mnie najgorsze cechy?
-Wiesz kim ja jestem?-Ups, lekko się zdenerwował.
-Pff, jasne. Pieprzonym, aroganckim bufonem.- Jeju! Znowu! Spokojnie, oddychaj. No ale co on będzie uważał się za lepszego bo jest pożal się Boże gliną od siedmiu boleści? No błagam.
-Zachowujesz się jak dziecko. Skończyłem z tobą. Możesz wyjdź.-Dziecko? Ja, dziecko?
-Z miłą chęcią. - Skierowałam się jak najszybciej do wyjścia zanim zdążył się rozmyślić za moje nieodpowiednie zachowanie. Nigdy taka nie byłam. Zawsze potrafiłam zachować zimną krew, a teraz? NERWY MI PUŚCIŁY JAK NIGDY. Co się ze mną działo?
Wyszłam na ulice. Świetnie, jeszcze deszcz jest mi potrzebny do szczęścia. Najszybciej jak mogłam pobiegłam do samochody Anastasi.
-Myślałam, że nigdy stamtąd nie wyjdziesz- Ana, odpaliła samochód i wyjechała na ulicę.
-Nie przypominaj mi nawet. Która godzina?
-Po drugiej w nocy.
-Dobrze, że jutro mam wolne. Wyśpię się przynajmniej.- Moja przyjaciółka już po kilku minutach zaparkowała pod moim mieszkaniem.Uściskałam ją i pobiegłam do drzwi. Szybko wzięłam prysznic, zmyłam resztki makijażu i zatopiłam się w moim łóżku. Myślałam, że nie będę mogła zasnąć, ponieważ dalej targały mną emocję po nieprzyjemnej rozmowie z szanownym, jak on się nazywał?
Nie ważne, z szanownym bałwanem. Tak, to określenie idealnie do niego pasuję. Jednak jak tylko oparłam głowę o poduszkę natychmiast przyszedł sen. A wraz z nim mój koszmar. Śnił mi się co noc. Ciągle to samo. Wracałam z pracy, kiedy pod moim domem roiło się od ludzi i policji. Mogło chodzić o każdego, ale ja czułam w kościach, że to dotyczy mojej mamy. Przeciskałam się przez ludzi, by zobaczyć co się stało. Wstrzymałam oddech. Na ziemi leżała mama, a obok płynęła strużka krwi. Nie mogłam uwierzyć w to co się właśnie stało. Chciałam do niej podbiec, objąć ją, ale policjanci odciągali mnie od niej coraz dalej i dalej, nie mogłam jej pomóc, zaczęłam krzyczeć.
Obudziłam się cała mokra. Spojrzałam na zegarek 4.30, spałam zaledwie dwie godziny. Poszłam do kuchni i nalałam sobie szklankę zimnej wody i wypiłam za jednym razem. Wiedziałam, że teraz nie zasnę, więc sprawdziłam pocztę, zrobiłam porządki w szafkach i dopiero wtedy poczułam zmęczenie. Poszłam do łóżka i od razu zmorzył mnie sen.
Usłyszałam dzwonek telefonu.
-Halo?-Odpowiedziałam ledwo przytomna.
-Beth tu Rachel. Mam dla Ciebie propozycję nie do odrzucenia.
-Tak?-Na dźwięk głosu szefowej od razu się obudziłam.
-Lucky się rozchorowała i potrzebujemy aby ktoś ją zastąpił. Wiem, że zależy ci na tej pracy, przykładasz się, więc pomyślałam o tobie.
-Tak, pewnie. - Wstałam z łóżka i już zaczęłam myśleć co mam ubrać.
-Przeprowadzisz wywiad  agentem specjalnym, który ma najwięcej rozwiązanych spraw i jest uważany na najlepszego glinę w Nowym Jorku. To jest bardzo ważne. Jak dobrze pójdzie zastanowię się nad twoim awansem.-Znowu jakiś glina? Co mnie tak do nich ciągnie? Dam radę, to tylko wywiad, od którego zależy mój awans. Nic wielkiego. Odetchnęłam głęboko.
-Za ile mam być a agencji?- Spytałam siląc się na pewny głos.
-Za 30 minut. Zdążysz? - Nie! W 30 minut dojechać na drugi koniec miasta? Na pewno nie.
-Pewnie. Do zobaczenia.- Rozłączyłam się i od razu skierowałam się do łazienki. Szybko związałam loki w koński ogon, makijaż, czarna bokserka, jasne jeansy i czarne trampki. Śniadanie sobie odpuszczę. Wybiegłam z domu jak strzała, kierując się na przystanek. Na moje szczęście autobus miał być za 10 minut. I będę miała jeszcze kolejne 10 minut na dojście i się przygotowanie.
Gdy byłam już na miejscu Rachel stała przed wejściem
-Hej. -Przywitałam się.
-Cześć, tu masz pytania a ja zmykam.-podała mi notes i zanim zdążyłam powiedzieć cokolwiek już jej nie było. Okej, to gdzie teraz? A no tak. do biura, pewnie tam będzie osobnik od którego zależy moja przyszłość. Podeszłam do windy i nacisnęłam ostatnie piętro. Wzięłam ostatni głęboki wdech dla uspokojenia i weszłam do środka. Wytrzeszczyłam oczy i wstrzymałam oddech. Przede mną stał Noah Rosenberg, nieznośny człowiek od którego zależy mój awans. Gorzej być nie może.

16 komentarzy:

  1. Uwielbiam rozmyślenia Beth. Ta dziewczyna ma charakter i mam szczerą nadzieję, że go zachowa - nawet w momencie kiedy ulegnie temu nieznośnemu policjantowi :))
    Noah - tajemnicze, nie często spotykane imię pasuje idealnie do jego właściciela ! Mimo, że przedstawiłaś nam jego zarys ja ciągle jestem nienasycona. Chce wiedzieć więcej ! :P
    Naprawdę podoba mi się ta historią - możesz się mnie tu spodziewać częściej. Mogłabyś mi tylko powiedzieć, czy bazowałaś na kimś tworząc bohaterów ? Przy okazji proponuje zmianę szablonu.. Ten jest okej, ale czasami mam wrażenie, że nie do końca dobrze się czyta ( chodzi mi tylko o to, że literki się troszkę gubią ) Jest to jednak tylko propozycja !
    Pozdrawiam :)
    Przy okazji zapraszam do siebie !
    http://fifty--days.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję za wskazówkę ;) Mam nadzieję,że już lepiej się czyta ;) I nie, nie bazowałam na nikim, moja wyobraźnia jest odpowiedzialna za wygląd Noah'a i Beth :) Postaram się z kolejnymi rozdziałami uzupełniać braki w wyglądzie naszych bohaterów.

    OdpowiedzUsuń
  3. Czyta się zdecydowanie lepiej - mam jednak nadzieję, że tobie się to również podoba :))
    Bohaterów dobrze przedstawiasz. Nie chodzi o to, że nie można sobie ich wyobrazić... Ja po prostu lubię widzieć bohaterów - to wszystko :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Gratuluję rozdziału, napisany naprawdę bardzo dobrze! :) Przyjemnie się czyta, Beth już zdobyła moje serce. A Noah.. Oh Noah, Ciebie uwielbiam<3 Jednakże kobiecie współczuję, znowu będzie musiała się z nim użerać. Czy mi się wydaje, czy stworzą razem nieco wybuchowy duet? Mam nadzieję, nienawiść czasem budzi największe pożądanie;)
    Masz we mnie nową czytelniczkę, postaram się wpadać częściej! I przy okazji zapraszam do siebie na nowy rozdział ;*
    http://make-me-heart-attack.blogspot.com/
    Trzymaj się.
    L x

    OdpowiedzUsuń
  5. Oj tak, to będzie zdecydowanie wybuchowa para :D Tylko mam nadzieję, że nie stracą przez to swojego temperamentu ;) Cieszę się, że będziesz należeć do moich czytelniczek ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. Dziwny przeskok, ale przyjemny. Trochę szybko się czyta, przyspieszasz wszystko bardzo. Raz jest w klubie, raz w komisariacie, potem śpi, potem się budzi, jeszcze gdzieś po drodze koszmar, potem sprzątanie, potem nagły telefon i bum - już jest nowy dzień i czas na wywiad. Nie lubię aż tak przyspieszonej akcji, ale widocznie to było konieczne :) Wkradło się klika błędów, polecam przeredagować tekst jeszcze raz to na pewno je wyłapiesz :) Poza tym jeszcze jedno mnie nurtuje - twój styl pisania jest strasznie potoczny, tak jakbyś prowadziła jakiś pamiętnik. Lubię temperament Beth, ale staraj się zastępować niektóre słowa takimi, jakich byś użyła w książce, która by się rozpowszechniała. Chodzi mi o to, że styl potoczny w narracji nie za bardzo ujdzie. Poza tym fabuła ciekawa i interesuje mnie, jak to będzie z tym wywiadem. No i kiedy wrócimy do rzeczywistości, bo z tego co zdążyłam wywnioskować, rozdział powyżej to jakiś skok w przeszłość.

    Pozdrawiam, Julss xx

    OdpowiedzUsuń
  7. To poniekąd jest pamiętnik. Ale mniejsza. Mogłabyś podać jakiś przykład co do tego, języka potocznego i jak ty byś to zastąpiła? Bo nie do końca rozumiem co masz na myśli. Ale dzięki za uwagi, wezmę ja na pewno do serca ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Zaczął swoje łapska kłaść nie tam gdzie ich miejsce. Na początku dawałam radę je odpychać, jednak koleś stał się bardziej nachalny." na "Zaczął kłaść swoje łapy/ręce nie tam gdzie ich miejsce. Na początku dawałam radę je odpychać, jednak mężczyzna/facet stawał się bardziej nachalny" + Trochę pomajstrować przy szyku zdania i zmieniło by to wygląd i brzmienie w dużym stopniu. Albo ta rozmowa z Noah. Ale skoro to poniekąd jest pamiętnik i w takim stylu chcesz to utrzymać to tutaj styl potoczny jest lepszy od jakiegoś oficjalnego w sumie, chociaż też bez przesady. :D Myślałam, że to takie typowe opowiadanie, które pisze się tak jak mniej więcej książkę. :)

      Usuń
  8. Już rozumiem. Dzięki. Będę zwracać na to uwagę przy pisaniu następnych rozdziałów ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Rozmyślania Beth są bezcenne! Można się nieźle ubawić :) Mówiłam, że ma świetny charakter! Jej reakcja na Noaha mnie rozwaliła :) Chcę wiedzieć co będzie się działo dalej, więc szybciutko idę do następnego!

    OdpowiedzUsuń
  10. Kiedyś nie czytałem takich opowiadań, bo było to dla mnie nudne. Po twoim poście zmieniłem zdanie. Pisz dalej a ja będę tu częściej bywał.
    Zapraszam ->http://flarri.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie masz pojęcia ile radości sprawił mi twój komentarz! Cieszę się, że zmieniłeś zdanie, mam nadzieję, że Cię nie rozczaruję ;)
      Na pewno zajrzę ;)

      Usuń
  11. Ha! Możesz bić dla mnie brawa, bo w końcu tu dotarłam!
    Ale co do rozdziału - podobał mi się. Jestem bardzo ciekawa co zakwitnie pomiędzy Beth a Noahem! Wybuchowa znajomość, coś mi się tak zdaje.
    Krótki komentarz, bo bateria pada w telefonie, a chciałabym dzisiaj bloga nadrobić. No nic, lecę czytać kolejne rozdziały!
    Pozdrawiam, Julie :)))

    OdpowiedzUsuń
  12. Hej. Świetny rozdział masz ogromny talent :))
    Przy okazji zapraszam do siebie. może akurat spodoba Ci się moje opowiadanie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za miłe słowa. W najbliższym czasie powinnam wpaść ;-)

      Usuń
  13. Teraz mi się podobało. Rozdział o wiele lepiej Ci wyszedł niż prolog. Ubawiłem się przy nim co niemiara, a końcówka już naprawdę była w stanie rozłożyć mnie na łopatki. Zakończyłaś też w takim momencie by zaciekawić czytelnika i by oczekiwał kolejnego rozdziału co jak najbardziej się chwali. Jednak ja nie mam w zwyczaju angażować się w opowiadania nie swoich czytelników, dlatego zanim kontynuuje czytanie u ciebie to zapraszam do mnie:
    j-i-s.blogspot.com

    Twojej bohaterce współczuje śmierci matki, polubiłem policjanta i to, że dziewczyna co innego myśli, a co innego robi, a jeszcze co inne mówi - to iście zabawne połączenie, które w życiu codziennym może irytować, ale w opowiadaniu zachowuje pewien smaczek.
    Trochę masz marne opisy, ale ja też mam z nimi problem więc jak najbardziej Ci to wybaczam.
    Pozdrawiam i mam nadzieję "do zobaczenia".

    OdpowiedzUsuń